Łomżyńscy zastępcy św. Franciszka

2014-11-24 22:14:00

"Naszym podstawowym obowiązkiem w stosunku do naszych młodszych braci jest niekrzywdzenie ich, jednak poprzestanie na tym to nie wszystko. Mamy ważniejszą misję - służyć im pomocą, kiedykolwiek będą jej potrzebować."Znam ludzi, którzy powyższy cytat wprowadzają w życie. Tak po prostu z potrzeby serca, a nie pod publiczkę. Jest ich w naszym mieście niewielu i trudno ich czasem zauważyć. Kieruje nimi jakiś wewnętrzny impuls i nawet nie zdają sobie sprawy, że idą po śladach św. Franciszka. Elina pochyla się nad każdym skrzywdzonym psem, Zippo dokarmia bezdomne koty i wolne ptaki, Monika i Ewelina z ulicy Długiej robią to samo. Tych poznałam osobiście, ale jest ich może trochę więcej?. Mam taką nadzieję. Tragizm skrzywdzonych przez "człowieka" kotów i psów jest bardziej widoczny, może dlatego, że te zwierzęta są większe od ptaków? Ptaki łomżyńskie- pierwsza myśl: wrony i gołębie. Oba te gatunki wywołują negatywne reakcje. Jest ich w naszym mieście stanowczo za dużo i najwyższy czas w humanitarny sposób zmniejszyć ich stada ! Zapominamy jednak, że oprócz wron i gołębi miasto zamieszkują inne ptaki, choćby ruchliwe wróbelki. Przez dłuższy czas sama myślałam, że do nieżyczliwej ptakom Łomży przylatują tylko moje ukochane jaskółki, kwiczoły, piegże, szpaki, sikorki, pleszki czy pojedyncze zniczki. I nagle wiele tygodni temu wpadł mi w ręce artykuł w "Kontaktach" zatytułowany "Święty Franciszek z blokowiska". Od razu chciałam nawiązać kontakt z człowiekiem, którego wypowiedzi po prostu powaliły mnie na kolana. W moim życiu jednak mocno zawirowało i wycięty artykuł przeleżał aż do minionego tygodnia. Za mocno utkwił mi w sercu i w głowie, żebym o nim zapomniała. Skontaktowałam się z panem Krzysztofem i dzisiaj przez dwie godziny nadawałam na wspólnej fali z cudownym gawędziarzem i Człowiekiem! W wielu momentach po amatorsku rejestrowałam jego wypowiedzi. Wiele fragmentów rozmowy dotyczyło nie tylko ptaków, ale przede wszystkim stosunku współczesnego człowieka do przyrody. Poruszyliśmy tematy wychowawcze i wzrastającej znieczulicy w stosunku do mniejszych braci. "Należy od dziecka wpajać, że zwierzęta czują tak samo jak ludzie (...)". Właściwie przeskakiwaliśmy z tematu na temat. Niespodziewanie dowiedziałam się, że w naszym mieście żyją stada jerzyków, pustułki, a nawet sowy! Zabolało, kiedy pan Krzysztof poinformował mnie, że w Białymstoku ludzie są bardziej życzliwi ptakom (nie wronom) i hurtowo zawieszane są budki lęgowe. U nas tego nie uświadczysz. Pomimo licznych głośnych deklaracji: " Jestem dobrym, wierzącym człowiekiem", zamurowuje się żywcem przy odnawianiu domów jerzyki, kawki, rozbijane się gniazda jaskółek, stosuje się ostre kolce i torby foliowe, żeby tylko broń Boże jakieś małe boże stworzenie nie zakłóciło "piękna" cywilizacji. Za to wrony nadal mają w dziobie to, co człowiek w swojej głupocie i okrucieństwie czyni ich mniejszym pobratymcom. Słuchając emocjonalnych wypowiedzi niezwykle skromnego i wrażliwego człowieka pomyślałam: Jakie to jednak szczęście, że wśród nas są jeszcze zastępcy św. Franciszka... Dzięki nim świat jeszcze nie zdziczał i nie zobojętniał do końca. Krzysztofie, Elino, Moniko, Zippo, Ewelino jak dobrze, że jesteście! "Jeżeli zaleczę choć jedno serce,nie będę żyła na próżno.Jeżeli choć jednej pomogę rozterce,jednej ranie ulgą posłużę,Jeżeli jednego małego ptakaz powrotem do gniazda włożę,Nie będę żyła na próżno... " /Emily Dickinson/ 

Jesteś na profilu Krystyna. B-cka - stronie mieszkańca miasta Łomża. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj