Ewa sprzed wypadku to młoda, sympatyczna i otwarta do ludzi dziewczyna na II roku architektury na Politechnice Białostockiej. Studiowanie architektury od dzieciństwa było jej marzeniem, uwielbiała rysować już jako mała dziewczynka. Dzięki odziedziczonym zdolnościom artystycznym i jej niezwykłej pracowitości zazwyczaj osiągała to, co zamierzała. Ewa kocha góry, morze, muzykę, koncerty, ma pasje. To wszystko zatrzymało się w jednej chwili. Teraz Ewa dzielnie walczy o powrót do tego co kocha najbardziej, do rodziny i przyjaciół, planów i marzeń.
Dwa lata temu, na wakacjach, dziewczyna znalazła dorywczą pracę jako kelnerka w jednej z restauracji. Niestety, w drodze do pracy, w deszczowy dzień, przydarzył jej się wypadek. Lekarze dawali jej zaledwie 10 proc. szans na przeżycie. Obrażenia były naprawdę poważne: uraz wielonarządowy, uraz śródczaszkowy, stłuczenie mózgu i płuc, obrzęk mózgu, złamany nos, krwotok śródmózgowy, wodogłowie pourazowe. Doszło również do uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego. Dziewczyna, cały czas w śpiączce, była przewożona z jednego szpitala do drugiego, a w każdym lekarze szukali sposobów, by zawalczyć o jej życie.
Na szczęście z tej walki Ewa wyszła zwycięsko. Ale ostatnie dwa lata to kolejne bitwy - o polepszenie stanu jej zdrowia. I o pieniądze, jakie ta walka pochłania. Każdy turnus rehabilitacyjny w prywatnej klinice to wydatek co najmniej 18 000 zł.
- Obecnie jest coraz lepiej, Ewa jest bardzo dzielna i każdego dnia walczy. Rehabilituje się nawet po 4,5 godziny dziennie, co stanowi bardzo ciężką pracę. Nie mówię tylko o fizjoterapii, ale też logopedii czy neurorehabilitacji. Ewa nie komunikuje się samodzielnie, ale rozumie innych, zaczyna wypowiadać pojedyncze słowa, chwytać rzeczy lewą ręką, jest ona jeszcze słabo ruchoma, ale obecnie ćwiczy ręce, żeby były bardziej sprawne, trenuje ich ruchomość - mówi Beata, mama Ewy.
O każdym, nawet najmniejszym sukcesie opowiada, jakby wydarzyło się coś wspaniałego i niezwykłego. - Tak było na przykład w jednym z ośrodków rehabilitacyjnych, kiedy udało nam się pozbyć rurki tracheotomijnej i córka zaczęła jeść sama (nie samodzielnie, jest karmiona, ale nie musi odżywiać się już przez rurkę). Tak było, kiedy „przesiadła” się z łózka na wózek inwalidzki – ogromny sukces i niesamowita mobilność! Radość nam sprawia, kiedy uda się podnieść nieco wyżej rękę, albo kiedy dwie ręce zaczynają lepiej „współpracować”. To dziwne prawda? Kiedyś dla mnie nie do pomyślenia, ale teraz widzę w tym cud życia. Postępy są powolne, ale stałe. Bez rehabilitacji ich nie będzie. Z NFZ przysługuje 80 godzin rocznie, co jest kroplą w morzu potrzeb. Ewa potrzebuje zarówno rehabilitacji domowej, jak i wyjazdowych turnusów rehabilitacyjnych - przyznaje.
Dlatego prosi o pomoc w sfinansowaniu rehabilitacji córki. Zbiórka założona jest na portalu zrzutka.pl.
Komary - co je wabi a co odstrasza?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?