Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Huragan: Nie daj Boże, żeby ta gehenna się powtórzyła. Wojenne wspomnienia Fabiana Daniłowicza

Anna Gryza - Aneszko
Anna Gryza - Aneszko
Jako nastolatek przeżył okupację niemiecką i sowiecką. Był żołnierzem AK i WiN, świadkiem Obławy Augustowskiej. Nie brakowało mu odwagi, ale – jak przyznaje – strach nie opuszczał go przez wszystkie wojenne lata. W 1946 r. został aresztowany przez UB. 95-letni suwalczanin Fabian Daniłowicz nie ukrywa, że przeraża go obecna sytuacja na świecie i wojna na Ukrainie.

Fabian Daniłowicz urodził się 23 czerwca 1927 roku w Kierzku koło Suwałk. Kiedy wybuchła wojna, miał 12 lat. Mieszkał razem z rodziną w osadzie leśnej.

– Jakiś czas przed wybuchem wojny część pułków naszej kawalerii stacjonowała w lesie i mój tata został powołany na komendanta strzelców w Płocicznie – wspomina Daniłowicz. – Wtedy ja z mamą i siostrą przeprowadziliśmy się z gajówki do rodziny mieszkającej przy Wigrach. Tak było bezpieczniej – opowiada.

Dziś, mimo tego, że od tamtej chwili minęło już ponad 80 lat, doskonale pamięta dzień 1 września 1939 roku.

– Świeciło słońce, było ciepło, wokół piękna przyroda. Nic nie zapowiadała dramatu, jaki miał się za chwilę rozegrać – mówi. – Nad Suwalszczyznę nadleciały samoloty. Zrzuciły bomby w Suwałkach – na koszary i dworzec kolejowy.

Później nastała cisza... Przerywało ją tylko głośne bicie serc przerażonych ludzi.

– To był ogromny strach. Przez radio nadawano komunikaty o wybuchu wojny – opowiada pan Fabian. – Moja mama przygotowywała suchary. Pamiętam dwa pełne worki – worek sucharów pszennych i worek żytnich namoczonych w tłuszczu. Nikt nie wiedział, co może się wydarzyć podczas kolejnych dni...

Walili butami w drzwi i domagali się słoniny

Około 20 września rodzina 12-letniego wówczas Fabiana dowiedziała się, pocztą pantoflową, że w kierunku Sejn idą sowieci.

– To było niedzielne popołudnie. Zebraliśmy się niewielką grupką – dwie starsze koleżanki i trzech chłopaków – i pobiegliśmy na szosę. Pamiętam, że most nad rzeką był już zburzony – wspomina senior. – Usłyszeliśmy zbliżający się od strony Sejn nieznany nam wcześniej hałas. To nadjeżdżały czołgi. Najpierw pojawiła się jeden, później kolejne...

Młodzież nie bała się konfrontacji. Jedna z dziewcząt zaczepiła wysiadających z czołgów żołnierzy i zapytała, po co tu przyjechali.

– A on odpowiedział: żeby oswobodzić was od panów. I na tym rozmowa się skończyła – mówi Daniłowicz. – Czołgi, po krótkim postoju, pojechały przez rzekę w kierunku Suwałk. Za jakiś czas znowu usłyszeliśmy najpierw szum, potem huk. To nadciągnęła kawaleria. Straszny był to widok... Koniki chude, nędzne, a ci żołnierze... Obdarci, brudni, obskurni! – wspomina.

Rosyjscy okupanci zbudowali prowizoryczny most i przejechali przez rzekę. Jednak zanim im się to udało, chodzili po domach żądając chleba i słoniny.

– Nawet do mojej babci weszli. Butem w szybę kopali i krzyczeli: chleba i słoniny! – wspomina 95-latek.

Sowieccy żołnierze przemieścili się do Suwałk i zajęli tamtejsze koszary. W tym czasie ojciec Fabiana ukrywał się w lesie. Bał się pokazać sowietom, bo wcześniej brał udział w wojnie polsko- bolszewickiej.

– Pewnego dnia jednak odnalazłem w lesie tatę i przyprowadziłem go do domu – opowiada. – Najadł się, ogrzał i wrócił do lasu. Rosyjscy żołnierze wielokrotnie byli u nas w domu i go szukali.

Nastoletni Fabian codziennie nosił ojcu do lasu żywność. Każdego dnia – pokonując swój strach – pokazywał, jak ważna jest dla niego rodzina i ojczyzna. Tak było przez około dwa tygodnie. Później do miasta wkroczyli Niemcy.

Była nędza. Nie było co jeść

Kiedy rozpoczęła się okupacja niemiecka, ojciec Daniłowicza wrócił do domu i do pracy leśniczego.

– Zaraz potem zaczęła się gehenna – 95-latek urywa swoją opowieść. – Nie daj Boże, żeby to się powtórzyło...

W 1940 roku zawiązała się grupa pod kryptonimem „Odrodzenie Narodowe”, do której należał ojciec Daniłowicza. Fabian też zaangażował się w jej działalność.

– Byłem gońcem. Tata wskazywał mi co i gdzie mam zanieść, kogo powiadomić - opowiada. - Nie byłem wtajemniczony we wszystko, ale pomagałem budować bunkry i schrony. Co kazali, to robiłem. Chciałem pomóc – mówi.

W 1941 roku aresztowali jego ojca. Dwa lata później zaś, w 1943 roku, 16-letni Fabian złożył przysięgę i został żołnierzem Armii Krajowej.

– Otrzymałem pseudonim „Huragan”. Nie wyglądam na takiego wariata, ale ten pseudonim już do końca miałem – senior po raz pierwszy uśmiecha się do wspomnień.

Przez wszystkie wojenne lata był aktywny. Pomagał jak tylko mógł.

– Osobiście byłem przy froncie. I czułem ciągły strach. Zdarzały się co prawda dni kompletnej ciszy, ale były też takie, że człowiek myślał, że to już koniec... – urywa. – Jak Niemcy zaczynali strzelać, to pociski artyleryjskie z wiskiem leciały koło nas. Nigdy nie zapomnę tego dźwięku...

Linia frontu przebiegała na wysokości miejscowości Wigry – Nowa Wieś. Wszystko tam zostało zniszczone, spalone. Wówczas rodzina Daniłowiczów przeniosła się w okolice Sejn.

– Była nędza. Nie było co jeść, a tu siostra mała, babcia chora... Jakoś przeżyliśmy, ale było bardzo ciężko – przyznaje.

Wojna to śmierć i rozpacz. Nie ominęły one także rodziny młodego Fabiana. Na oczach nastolatka gestapo zabiło jego stryja. Po tym wydarzeniu chłopak na jakiś czas zawiesił swoją podziemną działalność, a wznowił ją po wejściu sowietów na Suwalszczyznę.

Ponad 600 osób nie wróciło do domów

W lipcu 1945 roku rozpoczęła się Obława Augustowska – operacja wojskowa przeprowadzona przez oddziały Armii Czerwonej, wojska NKWD oraz wydzielone oddziały LWP i UB, która miała na celu rozbicie i likwidację podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego w rejonie Suwałk i Augustowa. Nastoletni wówczas Daniłowicz był świadkiem wielu ludzkich dramatów.

– Aresztowali ludzi jak leciało, winnych i niewinnych. Ponad 600 osób nie wróciło do swoich domów... – przypomina kombatant. – Byłem świadkiem tego nieszczęścia. Wszędzie było pełno NKWD, sprawdzali po domach wszystkich mężczyzn. Ja przez trzy doby siedziałem w schronie, ale moich dwóch znajomych aresztowano. I już nigdy nie wrócili do rodzin.

Jak podkreśla Daniłowicz, koszmar wojenny – dla niego i wielu innych – nie skończył się w 1945 roku. Po wojnie, w 1946, został on aresztowany przez UB. Jego dom został przeszukany, ale nic tam nie znaleziono, bo Fabian wszystko trzymał w lesie, w mrowisku. Podczas śledztwa i przesłuchań był bity i torturowany. Komunistyczny sąd skazał go na 10 lat więzienia.

– W czerwcu skończyłem 18 lat, a we wrześniu zostałem aresztowany – wspomina. – Zostałem skrępowany, na szyję założono mi pas i prowadzono jak psa na smyczy. Odsiedziałem 5 lat. Przetrwałem, chociaż było ciężko – opowiada.

Karę odbywał w więzieniach w Białymstoku, Rawiczu i Potulicach. Do Suwałk wrócił w 1951 i został leśniczym w Nadleśnictwie Puńsk. Zaraz potem ożenił się. Razem z żoną doczekali się trójki dzieci. Dziś pan Fabian ma 95 lat, a wokół siebie liczną gromadkę wnuków i prawnuków.

Świadek historii

Fabian Daniłowicz – jako świadek historii – przez wiele lat spotykał się z młodzieżą w szkołach i opowiadał o wojennych i powojennych czasach.

– Dzisiaj młodzież nie ma w sobie tyle odwagi co my, moje pokolenie – podsumowuje. – Ja się bałem każdego kolejnego dnia, ale wykonywałem rozkazy. Mimo strachu i świadomości, że to może być ostatni raz... Teraz już nie ma takiego patriotyzmu w narodzie – gorzko podsumowuje.

I przyznaje, że jest przerażony obecną sytuacją na świecie, a szczególnie tym, co się dzieje za naszą wschodnią granicą.

– Patrząc na sytuację na Ukrainie boję się, że w Polsce może się powtórzyć gehenna z 1939 roku – mówi. – To nie są żarty. Rosja to potęga. Świat musi zapobiec temu nieszczęściu.

Senior zaznacza, że ciężko mu wracać pamięcią do czasów wojny.

– Mam już 95 lat. Wspomnienia mi się w głowie zacierają... – wyjaśnia.

Jednak ma świadomość, że jako jeden z nielicznych już żyjących świadków historii musi przypominać młodemu pokoleniu o tragediach, dramatach i cierpieniach tamtych lat.

– Ciężko wracać do przeszłości, ale równie ciężko myśleć o przyszłości, gdy sytuacja na świecie jest tak tragiczna. To mnie trapi i smuci. Wtedy chociaż mogłem walczyć, dziś jestem bezradny... – zaznacza bohater. – Czego można mi życzyć? Tylko zdrowia i spokoju. Żeby był spokój i miłość w ludziach, i zgoda... Życzmy sobie świata bez kolejnej wojny!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na augustow.naszemiasto.pl Nasze Miasto