Sytuacja w Szpitalu Ogólnym w Kolnie na razie jest dobra. Placówka radzi sobie z zapewnieniem ciągłości pracy, ale jak mówi Krystyna Marianna Dobrołowicz, problem z kolejnymi zachorowaniami wśród personelu jest i nie wiadomo, co będzie dalej.
- Narazie nie mamy zamknietego żadnego oddziału, ale coraz częściej trafiają do nas pacjenci zakażeni koronawirusem.Trafiają na oddział wewnętrzny, chirurgiczny, ale i położniczo – ginekologiczny. Wśród personelu natomiast to bardzo postępujące. Pojawiają się pozytywne testy i wśród pielegniarek i wśród obsługi pracowniczej. Monitorujemy sytuację i robimy wszystko, by nie wymknęła się spod kontroli, ale nie da się nad tym całkowicie zapanować – mówi Krystyna Marianna Dobrołowicz.
Dzisiaj rano chorych wśród personelu było ok 14 osób, ale pobrano wymazy, więc na wyniki wciąż czekają kolejni pracownicy. A tych szpital zatrudnia całkiem sporo. Na etaty pracuje 89 osób, ale znacznie więcej świadczy pracę na umowy cywilnoprawne. To 40 pielegniarek, które wyproacowują w sumie 10 etatów oraz 54 lekarzy. Rotacja pracowników jest więc całkiem spora.
Czytaj też:Łomża. Brakuje łóżek dla zakażonych i personelu do pracy
Trudnej sytuacji nie ukrywa Bogusław Dębski, prezes Szpitala Powiatowego w Zambrowie. Placówka zatrudnia około 350 osób, a jak podkreśla prezes Dębski jest w gorszej sytuacji, niż szpitale w Białymstoku, bo musi zapewnić usługi medyczne 24 godziny na dobę, wszystkie dni w roku.
- To jak walka z hydrą. Gdzieś jest wyczyszczone, to pojawia się w innej komórce organizacyjnej. Teraz mamy ten problem na chirurgii. Mamy trzech lekarzy, których jest chorych i dwóch kolejnych, którzy przyjeżdżają na zabiegi, w wybrane dni. Robimy tylko pilne operacje i wypisujemy pacjentów, bo chcemy jeszcze raz pobrać wymazy od personelu, żeby mieć pewność, że ognisko nie przetrwało – wyjaśnia prezes.
Ponadto 4 osoby chore były w laboratotyjnej opiece specjalistycznej, przypadki koronawirusa pojawiły się także w rehabilitacji, bloku operacyjnym.
- Nie przestawaliśmy świadczyć usług, ale działalismy na zwolnionych obrotach, np. bo z dwóch obsad sal operacyjnych działała jedna – mówi Dębski.
Prezes widzi też inne problemy, finansowe.
-Naszą troską jest nie tylko dbanie o pacjenta, ale i zabezpieczenie personelu, by świadczone usługi były bezpieczne i dla nich. Koszty znacznie wzrosły, zaś finansowanie tych usług z Narodowego Funduszu Zdrowia pozostało takie samo. Brakuje pieniędzy – mówi Bogusław Dębski.
Czytaj też: Rekord w Podlaskiem! 426 nowych przypadków zakażenia koronawirusem
Najlepiej sytuację ocenia Szpial im dr Witolda Ginela w Grajewie. Choć placówka zatrudnia ok 500 osób, zachorowań wśród personelu w tej chwili jest zaledwie 5 osób.
-Wszystkie przebywają w izolacji domowej. Osoby, które miały z nimi kontakt, także zostały przełożone w grafikach, więc nie pracują. Oddziały pracują, zapewniamy świadczenie usług medycznych – mówi Sebastian Wysocki, dyrektor szpitala.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?