Life is beautiful Podlasianina

2014-05-04 22:43:00

Polacy to naród, który nieustannie zaskakuje swoim podejściem do życia.Moja żona Wietnamka twierdzi, że jesteśmy wręcz nieobliczalni i nieprzewidywalni. Jedynym wyjątkiem jest jej mąż Polak, czyli ja. Po kilku latach małżeństwa wielokrotnie oświadczała, że żaden Polak już jej niczym nie zaskoczy. Widziała takie sytuacje i zachowania, że nawet się największym filozofom nie śniły. Uwierzyłem w jej stoicki spokój w stosunku do moich rodaków. Do wczoraj. Zostaliśmy zaproszeni do polskiego klubu na uroczysty dinner z okazji rocznicy ślubu naszych znajomych rodaków. Oboje pochodzą z dawnego województwa łomżyńskiego i łączą nas dość przyjacielskie stosunki. Mocno ograniczone jednak czasowo. Wśród zaproszonych gości był dalszy kuzyn jubilatów z zachodniego stanu USA. Wiekowo jeden z najstarszych współbiesiadników. Wizualnie jeden z najmłodszych. Wyróżniał się nie tylko bardzo młodzieżowym strojem, ale i zachowaniem. Podejrzewam, że powodem tego, była jego  bardzo młoda żona. Z kolei moją żonę bardzo zaintrygował ozdobnik jego czerwonego t-shirta. Na plecach miał umocowany dziwny szary prostokąt z sześcioma liczbami 6. Kolega poinformował nas, że kuzyn pochodzi z miejscowości odległej od Łomży o około 9 km, że wyemigrował do USA w latach 70-tych i prowadzi biznes budowlany. Kuzyn swoim młodzieńczym zachowaniem szybko zdominował zebranych gości. Nie wylewał też alkoholu za tzw. kołnierz. Były momenty obawy, że bezustannie adorując swoją młodszą o dwa pokolenia żonę dopuści się gorszących scen. Wśród gości były także dzieci. Po około godzinie przysiadł się do naszego stolika i zaczął flirt z moją żoną. Bardzo ją tym zachowaniem zraził i jednocześnie usunął na bok jej niezwykła taktowność. Pozwoliła sobie bowiem na zadanie pytania, co oznacza ten kartonik na jego plecach. Słysząc odpowiedź zupełnie zapomniała o swoim zapowiedzianym stoicyzmie. Stary młodzieniec poinformował nas, że jest to jego „motto życiowe”, a nie jak niektórzy myślą przynależność do sekty satanistycznej. Urodził się 6 czerwca w roku, gdzie figurowała także szóstka i o godzinie 6-ej rano. Wyjechał z kraju także 6-ego czerwca w roku, gdzie była także liczba sześć i zamieszkał po raz pierwszy w domu o numerze 66. Uznał, że ta liczba jest dla niego symbolem „life is beautiful” To nas jeszcze nie zdziwiło, bo każdy człowiek ma jakieś fobie. Dalsza część wynurzeń wprowadziła nas jednak w osłupienie. Nie tylko moją żonę. Rodak rozwinął temat i dowiedzieliśmy się, że jego obecna żona jest szóstą z kolei, ma sześcioro dzieci i więcej nie planuje. Każda żona musi mieć choć trzy szóstki w dacie urodzenia! Najszczęśliwszy był z czwartą żoną, która była urodzona 6 czerwca 1966 roku. Ślub wzięli, gdy miała 36 lat (6X6). Niestety żona myślała inaczej i rozwiodła się z nim. Obecna żona ma tylko trzy szóstki, ale będzie na pewno ostatnią. Moja małżonka cicho zapytała się, dlaczego na żonę nie wybrał 66-latki, bardziej zbliżonej do niego wiekowej? Usłyszeliśmy, że aż takim idiotą to Podlasianin jednak nie jest. Na zakończenie rozmowy wręczył nam bardzo dziwną w formie wizytówkę. Gdybyśmy nie byli fizycznie świadkami szóstkowej fobii Podlasianina, to gdyby ktoś ją nam opowiedział, po prostu byśmy nie uwierzyli. Life is beautiful!.

Jesteś na profilu obserwatorMM - stronie mieszkańca miasta Łomża. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj