Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Elżbieta Parzych: Gmina potrzebuje zrównoważonego budżetu

Joanna Bajkiewicz
Joanna Bajkiewicz
Mieszka w Zbójnej
Mieszka w Zbójnej P.Gałązka
Rozmowa z Elżbietą Parzych, nowo wybraną wójt gminy Zbójna.

Dlaczego zdecydowała się pani kandydować na fotel wójta gminy Zbójna?
Tutaj się urodziłam, tu mieszkałam i tutaj przepracowałam całe życie. Znam doskonale potrzeby mieszkańców i postanowiłam kandydować. Temat był mi bliski, bo trochę w tej małej polityce miałam doświadczenia, bo i w radzie gminy działałam, potem w radzie powiatu i jego zarządzie.

No właśnie, zrezygnowała Pani z funkcji starosty powiatu łomżyńskiego...
Ostatnie cztery lata pełniłam funkcję starosty, ale wcześniej pracowałam w urzędzie gminy Zbójna. Zresztą z tym urzędem związana jestem od 1978 roku. Od 1990 roku przez dwie kadencje działałam w radzie, byłam przewodniczącą rady gminy. Potem, po zmianie ustawy, nie mogłam pełnić funkcji radnego z uwagi na fakt, że byłam pracownikiem urzędu. W następnej kadencji postanowiłam więc kandydować do rady powiatu i w niej działałam nieprzerwanie do ubiegłorocznych wyborów samorządowych.

Czytaj też: Nie żyje śp. dr Alina Szepelska. Ostatnie pożegnanie młodej nauczycielki

Można powiedzieć, że urząd gminy Zbójna zna Pani jak własną kieszeń...
Tak, dokładnie. Szczerze powiedziawszy nie odczuwam tego, że jestem wójtem. Czuję się, jakbym wróciła do pracy po urlopie. Choć no obowiązków mi trochę doszło. Ostatnio pracowałam przy obsłudze rady gminy, ale przez 36 lat pracy miałam do czynienia z większością zadań, jakie są wykonywane w urzędzie gminy.

Planuje Pani jakieś zmiany albo wolnienia?
Gruntownych zmian nie planuję. Choć w urzędzie cały czas trzeba coś udoskonalać, bo dochodzą coraz to nowe zadania, które trzeba realizować. Znam pracowników, więc zwolnień nie przewiduję. Wiem co który jest w stanie zrobić oraz w jaki sposób. Ta wiedza na pewno bardzo pomaga. Wiem gdzie jest słabsze ogniwo, które wymaga wsparcia.

Z Pani komitetu wyborczego ośmiu radnych otrzymało mandat. Raczej nie obawia się Pani współpracy z radą, prawda?
Znam większość mieszkańców. Tych, którzy działają w radzie znam osobiście. Liczę na współpracę, bez względu na to, z jakiego komitetu wyborczego ktoś wszedł do rady. Trzeba pracować merytorycznie i takie też były moje dotychczasowe doświadczenia. Oczywiście zdarzają się odmienne zdania, ale zawsze są to sprawy merytoryczne, a nie polityczne.

Jaką ma Pani wizję gminy? Czego jej brakuje?
Niestety najbardziej brakuje pieniędzy. Na chwilę obecną sytuacja wygląda tak, że dochody nie rosną, a wydatki wciąż się zwiększają. Wynika to z tego, że ciągle dochodzą nowe zadania, albo te które są drożeją, np. drogi... Zarówno materiały budowalne jak i prace uległy znacznym podwyżkom, a to duże obciążenie dla gminnego budżetu. Zresztą na inwestycje nie wiele zostaje, bo ciężko jest go domknąć. Staramy się zrównoważyć wydatki bieżące i dochody, a mamy też do spłacenia zadłużenie. Największym obciążeniem są szkoły. Na oświatę mamy zaplanowane ok. 6,5 mln zł, zaś subwencji jest niecałe 4 mln zł. Tu gmina musi dołożyć najwięcej, a jesteśmy gminą rolniczą, leśną. Dochody z tych podatków wynoszą niespełna 340 tys. zł plus trochę z pitu.

Czytaj też: Powstanie nowa ulica. Ułatwi dojazd i rozwój

Ale nie planuje Pani zamknąć żadnej szkoły?
Absolutnie nie. Nie planuję żadnej szkoły likwidować, choć nie ukrywam są to małe szkoły, bo w Dobrym Lesie jest 60-cioro uczniów, ze 20-stu więcej w Kuziach, a koszt utrzymania budynków jest duży. Staramy się robić to, co możliwe, czyli tworzymy klasy łączone. Musimy ograniczać wydatki do minimum, bo inaczej nie da się funkcjonować.

Jakich inwestycji w takim razie mogą spodziewać się mieszkańcy?
W moim programie wyborczym deklarowałam poprawę jakości dróg, oczywiście na miarę możliwości środków w gminie. To na pewno najpilniejsza sprawa, której oczekują mieszkańcy, dlatego będę starała się ją zrealizować. Pracujemy jeszcze nad budżetem, by go uaktualnić. W tym miesiącu planujemy wspólne spotkanie wszystkich komisji, a potem sesję. Niestety budżet nie pozwala zbytnio na inwestycje. Zamierzamy póki co składać wnioski, na ile to możliwe, bo na kilka dróg mamy już dokumentację, część jest w trakcie przygotowywania. Chodzi o most w miejscowości Stanisławowo na rzece Szkwa, który obecnie jest zamknięty, a także drogi w Bliku, Kuziach, Popiołkach czy Siwiłkach. Są to oczywiście niewielkie odcinki, liczące po jeden, dwa kilometry i stanowią kroplę w morzu potrzeb. Gmina ma tych dróg ma 200 km i wiele potrzebuje utwardzenia, choćby kruszywem.

Czytaj też: Bił i kopał, aż zabił
A co lubi Pani robić w wolnym czasie? Ma Pani jakieś pasje?
Mam bardzo mało wolnego czasu. Mieszkam w bardzo ładnej części kraju, bo mamy przecież zielone płuca Polski i lubię odpoczywać na łonie natury. Kiedy znajdę chwilę, lubię prace w ogrodzie. Poza tym spędzam czas z rodziną, dziećmi, wnukami. Mam ich czworo, z czego troje to jeszcze maluchy, więc jest jak zapełnić czas. Zwłaszcza, że wnuki często odwiedzają babcię.
Zobacz koniecznie: Wypadki drogowe - pierwsza pomoc


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lomza.naszemiasto.pl Nasze Miasto